Dawna wojskowa baza lotnicza w Szprotawie odsłania kolejne tajemnice.
Informacje o Fliegerhorst Sprottau z czasów hitlerowskiej III Rzeszy są bardzo skąpe. W niemieckich archiwach oficjalnie niewiele się dowiemy, co jest poniekąd zastanawiające. Odtwarzanie dziejów tego lotniska jest trudne, a sukcesy w tej dziedzinie to najczęściej dzieła przypadku.
Szprotawską bazę Niemcy budowali jeszcze przed 1933 rokiem, a więc przed dojściem faszystów do władzy. Najprawdopodobniej łamiąc postanowienia Traktatu Wersalskiego dotyczące zakazu wyposażania armii w samoloty bojowe. Historycy znają wiele przypadków odtwarzania po kryjomu potencjału militarnego przez Niemcy po przegranej w I wojnie światowej.
Na początku lat 30-tych XX wieku lokalna prasa serwowała wersję o cywilnym lotnisku szybowcowym, które jednak już kilka lat później reklamowano na widokówkach jako wojskową bazę lotniczą. Mieściło się w niej Wyższe Komando Wyszkolenia Pilotów 4, później określane kodem B-4. Baza brała udział w napaści Niemiec na Polskę 1 września 1939 roku.
Lotnisko podczas II wojny światowej z racji swojego położenia geograficznego przez długi czas było chronione przed alianckimi nalotami, dlatego oprócz szkolenia pilotów oblatywano tu prototypy i formowano nowoczesne jednostki bojowe. Na początku lat 40-tych wylano betonowy pas, tworząc tym samym warunki dla nowoczesnych samolotów z silnikami odrzutowymi i rakietowymi. Na lotnisku w Szprotawie widywano m.in. takie awangardowe maszyny jak Messerschmitt Me 262 Schwalbe, Arado Ar 234 czy Messerschmitt Me 163 Komet z silnikiem rakietowym i pociskami rakietowymi.
Me 163 B Komet
Najbardziej sensacyjnie brzmi jednak relacja byłego pilota Luftwaffe Petera Brilla wygłoszona na konferencji w Sabadell w 2005 roku. Jak wspomina, w 1943 roku po ukończeniu szkoły pilotów został wybrany do zadania specjalnego. Przedtem miał zostać wyszkolony w kierunku astronawigacji na ciężkich bombowcach Heinkel He-177. W tym celu skierowano go do Szprotawy. Brill twierdzi, że on i jego koledzy byli szkoleni do lotów nad Nowy Jork. Inny pilot-świadek przywołany w relacji Brilla potwierdza, że widział w 1943 roku w szprotawskiej bazie cztery maszyny He-177 stojące pod siatkami maskującymi oraz że samoloty te były przewidziane do lotu nad Nowy Jork. Bombowce widziano w Szprotawie ostatnio latem 1944 roku. Nie ma jednak pewności, czy były to samoloty zadaniowe.
He 177 pod siatką maskującą, styczeń 1944 (Bundesarchiv)
Co do faktów, w szprotawskiej bazie szkolono na pewno kadry do lotów nocnych, do których kierowano tylko doświadczonych pilotów i co stanowiło najwyższy stopień wtajemniczenia.
David Irving w swoim referacie pt. „Niemiecki sen o bombie atomowej” kreuje związek pomiędzy niemieckimi planami atomowymi a przygotowaniem lotów nad Amerykę, ponieważ nie wydaje się prawdopodobne i militarnie uzasadnione, aby pojedyncze loty nad Nowy Jork miały służyć zrzuceniu na postrach niewielkiej ilości bomb konwencjonalnych.