Maciej Boryna
I Szprotawa ma miejsce, w którym rzekomo dochodziło do zjawisk określanych jako cudowne lub paranormalne. Dowiadujemy się o nich nie tylko za pośrednictwem starej legendy, lecz również, co nie zdarza się często, z relacji żyjących jeszcze mieszkańców (!). Niektórzy stwierdzają żartobliwie, że to sprawa dla agentów z filmowego „Archiwum X”. Ocenę tej intrygującej historii pozostawiamy Czytelnikom i amatorom niewyjaśnionych zjawisk.
Poza tym miejsce, o którym poniżej mowa, posiada osobliwą burzliwą historię, którą wydobywamy tu z mroków zapomnienia.

Dawny miejski historyk dr Felix Matuszkiewicz w dziele zatytułowanym „Historia miasta Szprotawa” (oryg. Geschichte der Stadt Sprottau) z 1908 roku przytacza następujące wydarzenie: „Na oktawę Bożego Ciała Roku Pańskiego 1558 pewien ksiądz w czasie mszy w szprotawskim kościele farnym powątpiewał, jakoby obecnie chleb mógł przemienić się w ciało chrystusowe. Kiedy wypowiedział te słowa, konsekrowana hostia zniknęła z ołtarza. Ukazała się potem wisząca w powietrzu, w świetlistej aureoli, ponad pagórkiem przy strzelnicy. Na wieść o tym cudzie całe duchowieństwo udało się w procesji pod strzelnicę, błagając o przebaczenie. Po czym na miejsce przybyła świętobliwa przeorysza tutejszego klasztoru Magdalenek, Barbara von Schönaich w asyście mniszek. Gdy zaczęła się modlić w do hostii, ta obniżyła się na jej welon, następnie została powzięta przez księdza i umieszczona z powrotem w tabernakulum kościoła. Mniszki tradycyjnie zebrały się w chórze zakonnym o północy i ku swemu zaskoczeniu spostrzegły, że hostia stoi na ołtarzu chóru! Złożono ją z ponownie do tabernakulum ołtarza głównego, ta jednakże wracała do chóru. Po czym zdecydowano o pozostawieniu hostii tam, gdzie „ona sama sobie życzy”.
Na pamiątkę cudu, przy strzelnicy wzniesiono niewielki kościół pw. Ciała Chrystusa.” Zachowane do dziś zabytkowe malowidło w szprotawskim domu parafialnym przedstawia trzy magdalenki modlące się do unoszącej się w powietrzu hostii.

Tu, w tych zaroślach, stał niegdyś kościół Bożego Ciała w Szprotawie.
Nie chce się wierzyć, że nic nie zostało po świątyni.
Na tym kończy się legenda. Znana ona była także wcześniejszemu kronikarzowi miejskiemu Kreis‘owi, a także autorowi monografii kościoła Baier‘owi. Co ciekawsze, historia zarejestrowała wiele podobnych wydarzeń z udziałem hostii określając je mianem cudów (Francja, Włochy, Niemcy, Portugalia, Belgia, Polska). Jan Długosz upamiętniając pewien przypadek z 1399 roku w swoich Rocznikach, dał początek poznańskiej legendzie o skradzionych hostiach.
Mimo burzliwych dziejów kościółka, o czym będzie później, nie wyróżniał on się niczym nadzwyczajnym, aż do lat 70-tych XX wieku. Właściciel gruntu przy obecnej ul. Warszawskiej, na którym stała niegdyś świątynia, wybudował dom. Niemalże wszystkim szprotawianom ta osobliwa budowla była znana, ponieważ swym kształtem nawiązywała do dużego grzyba. Jednocześnie w związku z „grzybkiem” krążyła pogłoska, że właściciel nie chce w nim zamieszkać, ponieważ w domu tym unoszą się przedmioty. Jakby się do tego nie odnieść, budynek został wkrótce rozebrany, pozostawiając po sobie jedynie tę opowiastkę.

Kilka kamieni to jedyne relikwie po zabytku
Wiadomo, że w XVI wieku miasto toczyło spory z tutejszym klasztorem o prawo do budowy i patronat nad przyszłą świątynią. W 1516 roku (wynikałoby z tego, że jeszcze przed legendarnym cudem) naczelnik księstwa głogowskiego Jakob von Salza nakazał obu stronom dogadać się w sprawie lokalizacji budowy. I w rzeczywistości postawiono kościółek, jednakże pod koniec XVI wieku został on zburzony przez protestancką ludność miasta (!).
Dopiero po dwóch wiekach, w dniu 5 października 1729 roku, położono kamień węgielny pod odbudowę świątyni. Działo się to na bezpośredni rozkaz cesarza, a za całość odpowiadała rada miejska. Prace ukończono dopiero w 1748 roku, już za rządów pruskich.

Kościół Bożego Ciała w Szprotawie w innym ujęciu.
Nie zachowało się zbyt wiele zdjęć świątyni.
Po upadku kampanii napoleońskiej, która nie ominęła Szprotawy, jesienią 1813 roku w domu strzeleckim obok kościoła urządzono lazaret dla powracających rannych i chorych. Jak i w innych lazaretach, tak i w tym panował tyfus. Zmarłych 120 żołnierzy i mieszkańców pochowano w zbiorowych mogiłach właśnie przy kościele Bożego Ciała, o czym przypominał pomnik przy wschodniej ścianie świątyni. Od połowy XIX wieku miała ona służyć jako kaplica dla urządzonego nieopodal cmentarza miejskiego.
Targany historią kościół został ponownie zniszczony, tym razem w końcowej fazie II wojny światowej. Prawdopodobnie uszkodziły go wkraczające wojska Armii Czerwonej, w związku z rzekomymi zaciętymi walkami na wschodnich rubieżach miasta. Ruiny miały przetrwać do lat 60-tych ubiegłego wieku, po czym zostały uprzątnięte. To przyczyniło się do tego, że wiedza o nieszczęśliwym zabytku i legenda o cudzie popadły w niepamięć. A przypomniano sobie o nich dzięki dziwnym wydarzeniom z lat 70-tych XX wieku.

Szprotawskie magdalenki adorujące hostię (fot. K.Błaszczyk).
Informacja turystyczna dla zainteresowanych:
Wycieczki do tego intrygującego miejsca prowadzą m.in. przewodnicy z Muzeum Ziemi Szprotawskiej.
Maciej Boryna
Tekst chroniony prawami autorskimi
borynam@interia.pl
Zobacz także:
Miasto na prochach
W pałacu Chichy znaleziono stare hrabiowskie listy
ZBIORY BERLIŃSKIEJ GALERII NARODOWEJ GDZIEŚ w SZPROTAWIE?
Zamek szprotawski
Podkradanie historii
Święte miejsca w Borach Dolnośląskich
Pustynie w Borach Dolnośląskich
Chcesz zwiedzić tę okolicę?
Praktyczna mapa Borów Dolnośląskich
|